Tak,
zgadza się. To nie żadna poetycka metafora, tylko prawda – jakkolwiek dziwnie
by to zabrzmiało, ostatnio bardzo współczułam muchom, szczególniej takiej
jednej, która przez kilkanaście dni błądziła wśród nieskończonych i tajemniczych
przestworzy mojego pokoju. Aż zrobiło mi się jej żal, do tego stopnia, że
postanowiłam przedstawić Wam jej historię.
Całe
moje współczucie zaczęło się od tego, że mam w pokoju lampę (odkrywcze, czyż
nie?). Lampa jest podłużna, składa się z dwóch równoległych do siebie
metalowych pręcików, połączonych ze sobą w czterech miejscach. Na tych
połączeniach zamontowane są cztery żarówki, a całość trzyma się sufitu dzięki
przezroczystej plastikowej części – podstawie (nie wiem jak to się fachowo
nazywa, ale chodzi o to coś, przez co lampa podłączona jest do przewodów w
suficie).
Wcześniej wspomniana mucha latała
po moim pokoju długi czas – próbowałam ją wygonić, złapać, zabić, lecz
bezskutecznie. Jednego dnia słyszałam ją gdzieś w okolicach szafy, przez następne
trzy lub cztery dni nie słyszałam jej wcale. „Zdechła – pomyślałam – Zdechła i
teraz będę musiała znaleźć ją i się jej pozbyć.” Nie znalazłam jej jednak
nigdzie, za to po jakimś czasie ponownie usłyszałam charakterystyczny szum
skrzydeł, tym razem przy roślinkach na parapecie.
Urocza muszka, nieprawdaż? |
Trwało to i trwało, mucha na
przemian znikałam i znów dawała o sobie znać. Aż pewnego dnia (wczoraj lub
przedwczoraj), gdy siedząc przy biurku przepisywałam notatki, do moich uszu
dobiegło brzęczenie centralnie nad moją głową. Spojrzałam do góry. W lampie,
dokładnie to właśnie w tej plastikowej części tuż pod sufitem, dostrzegłam
niewielki, ruchomy punkt odbijający się po kolei od wszystkich krawędzi.
No tak! Jeśli nie ma dokąd polecieć,
to trzeba wlecieć tam, gdzie się świeci. Biedne owady chyba najbardziej lubią
wlatywać w miejsca, z których bardzo trudno jest się potem wydostać.
Obserwowałam małego czarnego
owada przez kilka minut. Na przemian wzbijał się na krótką chwilę, po czym
wpadał na plastikową ścianę albo na sufit i spadał. I tak w kółko. Obrzydliwa
prawda jest taka, że w mojej lampie były już dwie inne muchy i ćma. Wszystkie
martwe. Chciałam je stamtąd wyjąć, ale zamocowanie lampy w moim pokoju nie było
łatwe i jakoś nikomu nie chce się udzielić mi pomocy w jej zdjęciu.
Gdy muchę zmęczyło już odbijanie się od
krawędzi i przewodów, zaczęła spacerować po całej podstawie lampy. Wówczas
natknęła się na swoich martwych towarzyszy. Dreptała przy nich przez jakiś
czas, potem zaczęła ich przenosić. Dość dziwnie do wyglądało, zwłaszcza, że
byli więksi od niej.
Wtedy właśnie zrobiło mi się żal
tej muchy. Wątpię, by znalezienie się wśród nieruchomych, martwych owadów
wstrząsnęło nią, ale pomyślałam o tym jak ja bym się czuła na jej miejscu i
chyba dlatego zaczęłam jej współczuć. Patrząc na istoty podobne do mnie,
pozbawione życia, będąc w miejscu, z którego nie da się wyjść i nie ma nic do
jedzenia, w pomieszczeniu, w których światło niespodziewanie się zapala i
równie niespodziewanie gaśnie, pewnie pomyślałabym, że i mnie nic nie wybawi
już od śmierci….
Skoro już o lampach mowa - co powiecie na taką? |
Albo taka - może trochę dziwna, ale coś w sobie ma! |
Wstałam, wyłączyłam lampę i
wyszłam z pokoju. Zostawiłam otwarte drzwi i okno, zapaliłam światło na
korytarzu. „Głupia jesteś, przecież ta mucha i tak już stamtąd nie wyleci” –
skrytykowałam siebie w myślach. Jednak gdy weszłam do pokoju po powrocie ze
szkoły, coś czarnego przeleciało tuż obok mojej głowy. Chyba pierwszy raz
ucieszyłam się, słysząc znajome „bzzzzzz!”. Spojrzałam w górę. Ilość owadów w
lampie znów była taka, jak kilka dni wcześniej.
Zdjęłam z okna doniczkę,
otworzyłam szeroko okno. „Ha, udało ci się!” – uśmiechnęłam się.
Gratuluję tej musze (?) takiej opiekunki :D
OdpowiedzUsuńDzięki :) Chociaż opiekunka na początku chciała muchę wykończyć :D
UsuńNigdy nie myślałam tak o muchach, chyba trzeba jeszcze raz się zastanowić nad tymi stworzeniami.
OdpowiedzUsuńObrazek wisielca najbardziej mnie poruszył...
Ja z reguły dość dużo się zastanawiam, niestety nie zawsze nad tym, nad czym powinnam..
UsuńWisielca chciałabym mieć w pokoju ^^
ja jak słysze muchę to gonię ja po cąłym pokoju z kapciem - a jak nei uda mi sie jej zabić, to mwoie "ja pierodle, jeszcze cie kurwa znajdę" i na tym sie kończy :d
OdpowiedzUsuńkażdy rozpoznaje przyjaciela po czym innym i to jest własnie fajne.
Haha, mi szkoda kapcia i zwykle używam zeszytu od fizyki :)
UsuńAż sama przejęłam się historią tej muchy @.@ XD. Dobrze, że sobie poradziła :)
OdpowiedzUsuńMiała wyjątkowe szczęście.
UsuńMucha. Mucha. Nigdy nie myślałam o muchach. Czytając to stwierdziłam, że szkoda tych owadów. Nikt ich nie cierpi, przynajmniej w moim otoczeniu.. Mucha. Kojarzy mi się z wakacjami...
OdpowiedzUsuńCiekawe skojarzenie :D
UsuńChyba jeszcze bardziej nie ludzie nie lubią komarów..
Wiesz, ja owadów nie lubię, komary zabijam bez opamiętania, nie ruszam tylko pszczół i motyli. W każdym razie jestem dla Ciebie pełna podziwu i powiem CI - masz ogromny talent, nigdy w życiu nie napisałabym takie tekstu o zalewie małym owadzie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńPszczoły i motyle jak najbardziej powinny istnieć! Za to chętnie wyeliminowałabym osy. Gdyby to osa zagnieździła się w moim pokoju, jej los z pewnością byłby mniej wesoły...
Nie przypuszczałam, że historia muchy może być tak ciekawa. Świetnie to opowiedziałaś. :)
OdpowiedzUsuńNa twoim miejscu pewnie dostałabym szału od tego bzyczenia. Owady i dźwięki, które wydają, strasznie mnie denerwują.
Najgorzej jest usłyszeć bzyczenie kiedy próbuje się zasnąć. W moim przypadku może to opóźnić zaśnięcie nawet o godzinę :/
Usuń