piątek, 2 listopada 2012

Współczucie dla muchy



                Tak, zgadza się. To nie żadna poetycka metafora, tylko prawda – jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało, ostatnio bardzo współczułam muchom, szczególniej takiej jednej, która przez kilkanaście dni błądziła wśród nieskończonych i tajemniczych przestworzy mojego pokoju. Aż zrobiło mi się jej żal, do tego stopnia, że postanowiłam przedstawić Wam jej historię.
                Całe moje współczucie zaczęło się od tego, że mam w pokoju lampę (odkrywcze, czyż nie?). Lampa jest podłużna, składa się z dwóch równoległych do siebie metalowych pręcików, połączonych ze sobą w czterech miejscach. Na tych połączeniach zamontowane są cztery żarówki, a całość trzyma się sufitu dzięki przezroczystej plastikowej części – podstawie (nie wiem jak to się fachowo nazywa, ale chodzi o to coś, przez co lampa podłączona jest do przewodów w suficie).
Wcześniej wspomniana mucha latała po moim pokoju długi czas – próbowałam ją wygonić, złapać, zabić, lecz bezskutecznie. Jednego dnia słyszałam ją gdzieś w okolicach szafy, przez następne trzy lub cztery dni nie słyszałam jej wcale. „Zdechła – pomyślałam – Zdechła i teraz będę musiała znaleźć ją i się jej pozbyć.” Nie znalazłam jej jednak nigdzie, za to po jakimś czasie ponownie usłyszałam charakterystyczny szum skrzydeł, tym razem przy roślinkach na parapecie.

Urocza muszka, nieprawdaż?



Trwało to i trwało, mucha na przemian znikałam i znów dawała o sobie znać. Aż pewnego dnia (wczoraj lub przedwczoraj), gdy siedząc przy biurku przepisywałam notatki, do moich uszu dobiegło brzęczenie centralnie nad moją głową. Spojrzałam do góry. W lampie, dokładnie to właśnie w tej plastikowej części tuż pod sufitem, dostrzegłam niewielki, ruchomy punkt odbijający się po kolei od wszystkich krawędzi.
No tak! Jeśli nie ma dokąd polecieć, to trzeba wlecieć tam, gdzie się świeci. Biedne owady chyba najbardziej lubią wlatywać w miejsca, z których bardzo trudno jest się potem wydostać.
Obserwowałam małego czarnego owada przez kilka minut. Na przemian wzbijał się na krótką chwilę, po czym wpadał na plastikową ścianę albo na sufit i spadał. I tak w kółko. Obrzydliwa prawda jest taka, że w mojej lampie były już dwie inne muchy i ćma. Wszystkie martwe. Chciałam je stamtąd wyjąć, ale zamocowanie lampy w moim pokoju nie było łatwe i jakoś nikomu nie chce się udzielić mi pomocy w jej zdjęciu.
 Gdy muchę zmęczyło już odbijanie się od krawędzi i przewodów, zaczęła spacerować po całej podstawie lampy. Wówczas natknęła się na swoich martwych towarzyszy. Dreptała przy nich przez jakiś czas, potem zaczęła ich przenosić. Dość dziwnie do wyglądało, zwłaszcza, że byli więksi od niej.
Wtedy właśnie zrobiło mi się żal tej muchy. Wątpię, by znalezienie się wśród nieruchomych, martwych owadów wstrząsnęło nią, ale pomyślałam o tym jak ja bym się czuła na jej miejscu i chyba dlatego zaczęłam jej współczuć. Patrząc na istoty podobne do mnie, pozbawione życia, będąc w miejscu, z którego nie da się wyjść i nie ma nic do jedzenia, w pomieszczeniu, w których światło niespodziewanie się zapala i równie niespodziewanie gaśnie, pewnie pomyślałabym, że i mnie nic nie wybawi już od śmierci….

Skoro już o lampach mowa - co powiecie na taką?

Albo taka - może trochę dziwna, ale coś w sobie ma!


Wstałam, wyłączyłam lampę i wyszłam z pokoju. Zostawiłam otwarte drzwi i okno, zapaliłam światło na korytarzu. „Głupia jesteś, przecież ta mucha i tak już stamtąd nie wyleci” – skrytykowałam siebie w myślach. Jednak gdy weszłam do pokoju po powrocie ze szkoły, coś czarnego przeleciało tuż obok mojej głowy. Chyba pierwszy raz ucieszyłam się, słysząc znajome „bzzzzzz!”. Spojrzałam w górę. Ilość owadów w lampie znów była taka, jak kilka dni wcześniej.
Zdjęłam z okna doniczkę, otworzyłam szeroko okno. „Ha, udało ci się!” – uśmiechnęłam się.

14 komentarzy:

  1. Gratuluję tej musze (?) takiej opiekunki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Chociaż opiekunka na początku chciała muchę wykończyć :D

      Usuń
  2. Nigdy nie myślałam tak o muchach, chyba trzeba jeszcze raz się zastanowić nad tymi stworzeniami.
    Obrazek wisielca najbardziej mnie poruszył...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z reguły dość dużo się zastanawiam, niestety nie zawsze nad tym, nad czym powinnam..
      Wisielca chciałabym mieć w pokoju ^^

      Usuń
  3. ja jak słysze muchę to gonię ja po cąłym pokoju z kapciem - a jak nei uda mi sie jej zabić, to mwoie "ja pierodle, jeszcze cie kurwa znajdę" i na tym sie kończy :d

    każdy rozpoznaje przyjaciela po czym innym i to jest własnie fajne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, mi szkoda kapcia i zwykle używam zeszytu od fizyki :)

      Usuń
  4. Aż sama przejęłam się historią tej muchy @.@ XD. Dobrze, że sobie poradziła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mucha. Mucha. Nigdy nie myślałam o muchach. Czytając to stwierdziłam, że szkoda tych owadów. Nikt ich nie cierpi, przynajmniej w moim otoczeniu.. Mucha. Kojarzy mi się z wakacjami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe skojarzenie :D
      Chyba jeszcze bardziej nie ludzie nie lubią komarów..

      Usuń
  6. Wiesz, ja owadów nie lubię, komary zabijam bez opamiętania, nie ruszam tylko pszczół i motyli. W każdym razie jestem dla Ciebie pełna podziwu i powiem CI - masz ogromny talent, nigdy w życiu nie napisałabym takie tekstu o zalewie małym owadzie. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Pszczoły i motyle jak najbardziej powinny istnieć! Za to chętnie wyeliminowałabym osy. Gdyby to osa zagnieździła się w moim pokoju, jej los z pewnością byłby mniej wesoły...

      Usuń
  7. Nie przypuszczałam, że historia muchy może być tak ciekawa. Świetnie to opowiedziałaś. :)
    Na twoim miejscu pewnie dostałabym szału od tego bzyczenia. Owady i dźwięki, które wydają, strasznie mnie denerwują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej jest usłyszeć bzyczenie kiedy próbuje się zasnąć. W moim przypadku może to opóźnić zaśnięcie nawet o godzinę :/

      Usuń