środa, 6 lutego 2013

Love actually


Ostrzegam, rozpiera mnie miłość do całego świata. Tak, dobrze czytacie. Nie, niczego nie brałam – ale oglądałam film. A należę do osób wyjątkowo ulegających wpływom filmów – gdy oglądam horror zawsze ładuję się komuś do łóżka, bo nie chcę spać sama. Gdy oglądam ciężki dramat psychologiczny, przez kilka dni potrafię rozmyślać na temat problemów bohaterów i swoich i doszukiwać się rozwiązań oraz błędnych kół. Po obejrzeniu „Blues Brothers” przez całą następną dobę musiałam powstrzymywać się, by nie zacząć tańczyć jak oni.
Film „To właśnie miłość” („Love actually”) ładuje do pełna mój akumulator pozytywnego myślenia o sobie i o wszystkich ludziach. Tym z was, którzy nie trawią komedii romantycznych może to się wydać absurdalne, ale coś wam powiem – ja też ich nie trawię! Z reguły ekrany, na których wyświetlane są takie filmy, omijam szerokim łukiem – po prostu do mnie nie trafiają. Jest tylko ten jeden, jedyny film, który mogłabym oglądać nieskończenie wiele razy, z każdą z osób które kocham!



Dla tych, którzy filmu jeszcze nie widzieli – jest to opowieść wielowątkowa, przedstawiająca dziesięć historii miłosnych. Bohaterowie są od siebie tak różni, że każda z historii jest niepowtarzalna. Łączy ich tylko to, że wszyscy chcą kochać, ale nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Standardowy problem w komediach romantycznych, czyż nie? No więc dlaczego ta jest taka wyjątkowa?



Nie wiem! Ale porusza mnie do głębi. Każda scena sprawia, że cieszę się jak głupi do sera. Może dlatego, że bohaterowie zachowują się inaczej, niż moglibyśmy się spodziewać – gwiazdor rock-and-rolla jest gejem, premierowi Wielkiej Brytanii brakuje odwagi, dziesięcioletni chłopiec poświęca się dla ukochanej, a aktorzy porno okazują się bardzo nieśmiali. Może i film jest naiwny – ale za to jak słodko naiwny!
Od dwóch dni jestem chora i nie wychodzę z domu. Wyobraźcie sobie, jak się cieszyłam, gdy po obejrzeniu filmu otrzymałam wczoraj serię telefonów i smsów z pytaniami jak się czuję i kiedy wrócę do szkoły. Koleżanka wyznała mi, że beze mnie jest mniej wesoło niż zwykle, bo ja zawsze się uśmiecham. Kolega zażartował, że mam wracać, bo teraz nie ma komu podawać płaszcza w szatni. I jak tu nie wierzyć, że miłość jest wszędzie? Hah!



25 komentarzy:

  1. Mnie tam zawsze rozpiera miłość do świata. Filmów raczej nie oglądam, więc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to masz szczęście! U mnie to uczucie często się pojawia, ale równie często znika...

      Usuń
  2. Też oglądałam ten film, ale na mnie nie wywarł takiego wrażenia jak na Tobie. :P Mówiąc szczerze, nie znoszę tego typu filmów... amerykańskich (bo bollywoodzkie uwielbiam :D) A ten facet ze środkowego obrazka z tymi kartkami już w ogóle mnie wkurzył. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, mnie też większość amerykańskich filmów odrzuca. Ten jest wyjątkowy :D
      On jest uroczy! Mnie spodobało się to, co zrobił :)

      Usuń
  3. ja w Twoim wieku to tylko oglądałam horrory :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Tobie już mam zajęcie na dzisiejszą noc;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tacy przyjaciele to skarb :)) Kocham oglądać filmy i mam mnóstwo świetnych tytułów, które z chęcią mogę Ci podać. Horrory jednak nie lubię :) Każdy z nas lubi coś innego, świat byłby nudny gdyby wszyscy to samo lubili ;D
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, byłoby zdecydowanie mniej ciekawie :)
      Uwielbiam gdy ktoś podaje mi tytuły filmów które uważa za dobre!

      Usuń
  6. To może częściej skupiaj się na tego typu filmach? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, ale muszę trochę więcej ich znaleźć :)

      Usuń
  7. lubie takie romansidla wiec pewnie skusze sie na jego obejrzenie:)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na kiepski humor najlepsze są filmy właśnie tego typu...tego jeszcze nie widziałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To obejrzyj!
      Zgadzam się, zdecydowanie poprawiają nastrój. Chociaż - może to zabrzmieć dziwnie - w czasie tych "podłych" dni odpręża mnie również oglądanie horrorów :)

      Usuń
    2. Horrory to jeden z moich ulubionych gatunków filmowych ;)

      Usuń
  9. Kurczę, widziałam jakiś film z Hugh Grantem, gdzie był premierem i miał kłopoty z miłością, ale pozostałych 9 historii nie pamiętam...
    No cóż, mnie zawsze takie filmy wprowadzają w romantyczny nastrój, po czym rzeczywistość ściąga mnie brutalnie na ziemię ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie daj się! Rzeczywistość też potrafi być romantyczna! :D

      Usuń
  10. Brawo za pozytywne myślenie :)

    Heh chyba obejrzę ten film, swoim entuzjazmem mnie zachęciłaś

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak miło :) i film na pewno zobaczę, mam nadzieję, że mi również się spodoba i będę miała w sobie tyle pozytywnej energii co ty :*

    OdpowiedzUsuń
  12. w takim razie zabieram sie za ogladanie

    OdpowiedzUsuń