Ostrzegam, rozpiera mnie miłość do całego świata. Tak,
dobrze czytacie. Nie, niczego nie brałam – ale oglądałam film. A należę do osób
wyjątkowo ulegających wpływom filmów – gdy oglądam horror zawsze ładuję się
komuś do łóżka, bo nie chcę spać sama. Gdy oglądam ciężki dramat
psychologiczny, przez kilka dni potrafię rozmyślać na temat problemów bohaterów
i swoich i doszukiwać się rozwiązań oraz błędnych kół. Po obejrzeniu „Blues
Brothers” przez całą następną dobę musiałam powstrzymywać się, by nie zacząć
tańczyć jak oni.
Film „To właśnie miłość” („Love actually”) ładuje do pełna
mój akumulator pozytywnego myślenia o sobie i o wszystkich ludziach. Tym z was,
którzy nie trawią komedii romantycznych może to się wydać absurdalne, ale coś
wam powiem – ja też ich nie trawię! Z reguły ekrany, na których wyświetlane są
takie filmy, omijam szerokim łukiem – po prostu do mnie nie trafiają. Jest
tylko ten jeden, jedyny film, który mogłabym oglądać nieskończenie wiele razy,
z każdą z osób które kocham!
Dla tych, którzy filmu jeszcze nie widzieli – jest to
opowieść wielowątkowa, przedstawiająca dziesięć historii miłosnych. Bohaterowie
są od siebie tak różni, że każda z historii jest niepowtarzalna. Łączy ich
tylko to, że wszyscy chcą kochać, ale nie wiedzą, jak się do tego zabrać.
Standardowy problem w komediach romantycznych, czyż nie? No więc dlaczego ta
jest taka wyjątkowa?
Nie wiem! Ale porusza mnie do głębi. Każda scena sprawia, że
cieszę się jak głupi do sera. Może dlatego, że bohaterowie zachowują się
inaczej, niż moglibyśmy się spodziewać – gwiazdor rock-and-rolla jest gejem,
premierowi Wielkiej Brytanii brakuje odwagi, dziesięcioletni chłopiec poświęca
się dla ukochanej, a aktorzy porno okazują się bardzo nieśmiali. Może i film
jest naiwny – ale za to jak słodko naiwny!
Od dwóch dni jestem chora i nie wychodzę z domu. Wyobraźcie
sobie, jak się cieszyłam, gdy po obejrzeniu filmu otrzymałam wczoraj serię
telefonów i smsów z pytaniami jak się czuję i kiedy wrócę do szkoły. Koleżanka wyznała
mi, że beze mnie jest mniej wesoło niż zwykle, bo ja zawsze się uśmiecham.
Kolega zażartował, że mam wracać, bo teraz nie ma komu podawać płaszcza w
szatni. I jak tu nie wierzyć, że miłość jest wszędzie? Hah!
Mnie tam zawsze rozpiera miłość do świata. Filmów raczej nie oglądam, więc...
OdpowiedzUsuńNo to masz szczęście! U mnie to uczucie często się pojawia, ale równie często znika...
UsuńTeż oglądałam ten film, ale na mnie nie wywarł takiego wrażenia jak na Tobie. :P Mówiąc szczerze, nie znoszę tego typu filmów... amerykańskich (bo bollywoodzkie uwielbiam :D) A ten facet ze środkowego obrazka z tymi kartkami już w ogóle mnie wkurzył. :P
OdpowiedzUsuńFakt, mnie też większość amerykańskich filmów odrzuca. Ten jest wyjątkowy :D
UsuńOn jest uroczy! Mnie spodobało się to, co zrobił :)
ja w Twoim wieku to tylko oglądałam horrory :P
OdpowiedzUsuńPolecisz jakiś ciekawy? :)
UsuńDzięki Tobie już mam zajęcie na dzisiejszą noc;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że przypadł Ci do gustu :)
UsuńTacy przyjaciele to skarb :)) Kocham oglądać filmy i mam mnóstwo świetnych tytułów, które z chęcią mogę Ci podać. Horrory jednak nie lubię :) Każdy z nas lubi coś innego, świat byłby nudny gdyby wszyscy to samo lubili ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Zgadzam się, byłoby zdecydowanie mniej ciekawie :)
UsuńUwielbiam gdy ktoś podaje mi tytuły filmów które uważa za dobre!
To może częściej skupiaj się na tego typu filmach? :D
OdpowiedzUsuńPostaram się, ale muszę trochę więcej ich znaleźć :)
Usuńlubie takie romansidla wiec pewnie skusze sie na jego obejrzenie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Skuś się, skuś! :D
UsuńNa kiepski humor najlepsze są filmy właśnie tego typu...tego jeszcze nie widziałam ;)
OdpowiedzUsuńTo obejrzyj!
UsuńZgadzam się, zdecydowanie poprawiają nastrój. Chociaż - może to zabrzmieć dziwnie - w czasie tych "podłych" dni odpręża mnie również oglądanie horrorów :)
Horrory to jeden z moich ulubionych gatunków filmowych ;)
UsuńKurczę, widziałam jakiś film z Hugh Grantem, gdzie był premierem i miał kłopoty z miłością, ale pozostałych 9 historii nie pamiętam...
OdpowiedzUsuńNo cóż, mnie zawsze takie filmy wprowadzają w romantyczny nastrój, po czym rzeczywistość ściąga mnie brutalnie na ziemię ;D
Nie daj się! Rzeczywistość też potrafi być romantyczna! :D
UsuńBrawo za pozytywne myślenie :)
OdpowiedzUsuńHeh chyba obejrzę ten film, swoim entuzjazmem mnie zachęciłaś
No, miałam nadzieję że zachęcę :)
UsuńJak miło :) i film na pewno zobaczę, mam nadzieję, że mi również się spodoba i będę miała w sobie tyle pozytywnej energii co ty :*
OdpowiedzUsuńŻyczę ci, abyś miała ^^
Usuńw takim razie zabieram sie za ogladanie
OdpowiedzUsuńDobra decyzja :)
Usuń