wtorek, 22 stycznia 2013

Mieszkam w ogrodzie



„Pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście…”

Znacie tę piosenkę? Nie pamiętam, kto jest jej autorem. Śpiewałam ją dawno temu wraz z całą klasą na lekcjach muzyki. Zapamiętałam cały jej refren. Przez lata mimo woli przewijała się przez moje myśli. Często przypominałam sobie o niej zupełnie niespodziewanie. Snuła się za mną jak cień.
Tym razem przypomniałam sobie o niej podczas rozmyślań o ogrodzie. Każdy z nas ma przecież swój ogród. Albo plac. Budynek. Pałac. Wieżę. Chatę. Miejsce, w którym się znajdujecie i które jednocześnie jest Wami. Miejsce, które dla każdego wygląda trochę inaczej.



Jestem prawie pewna, że w moim przypadku jest to ogród. Otoczony murem z czerwonej cegły. Mur sprawia wrażenie potężnego i niemożliwego do przebycia, ale to tylko pozory, które tworzy gęsto obrastający go bluszcz. Mimo to mile widziane jest, gdy potencjalny odwiedzający pofatyguje się i poszuka furtki, zapyta o klucz, nie będzie próbował wleźć do niego za wszelką cenę nieproszony, przesadzać kwiaty, przycinać trawę, pryskać drzewa środkami chemicznymi.  Niektórzy nie potrzebują nawet klucza – zostawiam im furtkę otwartą, muszą jedynie odnaleźć ją wśród liści, gałęzi i pnączy i nacisnąć klamkę.
Pisanie stanowi taką furtkę. Albo dziurę w murze.
Każdy, kto wejdzie do ogrodu, zostawi w nim jakieś ślady swojej obecności. I w tym tkwi problem – kogo wpuścić, a kogo nie? Czyje ślady będą dla ogrodu ozdobą i okazją do wspominania, a które będę się starała (zapewne nieskutecznie) zatrzeć? Mogę tylko próbować przewidzieć.



W ogrodzie jest kolejny mur i kolejny ogród. Ten drugi mur jest jednak znacznie grubszy i wyższy. Tego muru nie da się przeskoczyć ani przejść. Ten fragment ogrodu jest najcenniejszy. Dlatego boję się kogokolwiek tam wpuszczać – nie chcę zostać okradziona. Nie chcę, by go zniszczono.
Nie, nie znaczy to, że jestem zamknięta na świat i unikam kontaktów! Rzecz w tym, że różni ludzie wiedzą o mnie różne rzeczy. A gdyby to wszystko zebrać i wrzucić do jednego kotła, to wyszedłby wyjątkowo niestrawny bigos, obawiam się. Dlatego kocioł z tą mieszanką także trzymam za grubym murem. Może gdybym kogoś tam wpuściła, dodałby odpowiednich przypraw, poświęciłby potrawie nieco uwagi i wszystko poprawił. Albo jeszcze bardziej namieszał. Albo po prostu wystraszyłby się tego, co zobaczy.
Z ogrodu przeszłam do kuchni, więc chyba pora coś zjeść. Koniec tych dygresji i metafor. Żegnam, zostawiając Wam kolejną otwartą furtkę :)


23 komentarze:

  1. Matko. To jak piszesz tak działa na moją wyobraźnię, że czytałabym więcej i więcej i więcej i więcej... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje, że pokazałaś jedne wejście do magicznego świata swych myśli.
    U mnie zamiast ogrodu, jest labirynt. O różnych pokojach, o różnych ścianach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapewne potrafisz prowadzić kogoś jego ścieżkami od drzwi do drzwi, albo zupełnie zgubić! :)

      Usuń
    2. Pokazuje bardziej zaufanym, gdzie jest bezpiecznie i jak przejść część korytarzy. Czasem zdarza się osoba, która sama odszyfrowuje części przejść i choć to niezwykłe, nie boję się takich osób. Racja da się w takich labiryntach kompletnie zgubić, na szczęścia mam kogoś, kto potrafi mnie z tego wyciągnąć :)
      Mam nadzieję, że twój ogród zakwita :)

      Usuń
    3. Chciałabym aby zakwitł, ale czeka na dobrą okazję :)

      Usuń
  3. Przypomniała mi się książka "Tajemniczy ogród" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej. Ja nie jestem ogrodem. Zdecydowanie nie. Ja jestem czymś... bardziej nieprzewidywalnym i na pewno mniej urodziwym. Jestem czymś niestabilnym i bezpośrednim :D Czym jestem? Nie mam pojęcia ^^
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czym jestem. Może górą, chyba tak. Ale czytając ten wpis cały czas myślałam o "Alicji w Krainie Czarów".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też tak skojarzyły się rozmyślania o ogrodzie, dlatego dodałam obrazek z filmu Tima Burtona. :)
      Górą! To dopiero coś ciekawego. Ciekawe co przez to rozumiesz - jesteś trudno dostępna, zimna i twarda jak skała? A może jesteś zawsze bliżej słońca i dzielisz się nim z innymi? ;)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. W takim razie, skoro nie tylko mnie się przydaje, chyba jest trafiona :)

      Usuń
  7. u mnie to metaem zawsze wieje ;> i nie tylko przez noże ;>

    OdpowiedzUsuń
  8. mmm cudownie napisane ;)
    aż się rozmarzyłam ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawe...masz talent ;)

    OdpowiedzUsuń