W każdym razie wolę się śmiać, niż jak wielu moich znajomych obgryzać paznokcie ze stresu przed egzaminem gimnazjalnym, który rozpocznie się za dwa dni. Wczoraj, pod wpływem rozmowy ze zestresowaną koleżanką stwierdziłam z dezaprobatą wobec samej siebie, że w ogóle się nie uczyłam. Ale czego tu się uczyć? To żaden konkurs, pytać mogą o wszystko, a na pewno coś zostało mi w głowie po tych trzech latach nauki. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Ostatnio obwiniam się o wiele rzeczy. "Za mało się uczysz!", "za mało piszesz!", "za dużo siedzisz przy komputerze". Po chwili dochodzi: "jesteś za gruba!", "nie umiesz być cierpliwa!" i "do niczego nie przywiązujesz wagi!". A powinniśmy umieć wybaczać nie tylko innym, ale przede wszystkim samym sobie. Dlatego po spędzeniu ostatniego weekendu przed egzaminem na spacerach, uroczystościach i beztroskim obijaniu się ze znajomymi, zaczynam wierzyć, że to najlepsze, co mogłam zrobić. Wyczytałam niedawno, że większość z nas nie potrafi wygospodarować w życiu wolnego czasu, a jeśli już nam się to udaje, nie wiemy jak go wykorzystać, żeby faktycznie wypocząć. Tak więc z dumą stwierdzam, że czuję się wypoczęta. Jeszcze tylko trzeba się wyspać, wyprasować białą koszulę i znaleźć czarny długopis.
Tym, których egzamin mimo wszystko stresuje, polecam obejrzenie tego:
Tym, których egzamin mimo wszystko stresuje, polecam obejrzenie tego: